Grajcie, gle, grajcie, Prosi si nie dajcie, Piknie grajcie, gle, Dajcie ludziom szczcie!

Gle zaczy gra... Co si dzieje? Szmer idzie przez tum, sycha radosne okrzyki, kulawi odrzucaj szczuda, garbaci si prostuj, chorzy zaczynaj taczy, smutni miej si i piewaj, a umarli siadaj na marach, przecieraj oczy i mówi:

Za dugo spaem.

Król patrzy na to przez okno swojej komnaty i wcale nie by z tego rad. „Nie chc, eby ona bya moj on i królow tego kraju", pomyla, ,,bo by mi tu wci sprowadzaa ebraków i kaleki".

Król o nielitociwym sercu nie wiedzia, e on sam nie bdzie si ju dugo cieszy zdrowiem. Tej samej nocy zaniemóg nagle i nad ranem umar.

Rusaka podarowaa siostrze gle samograje i powiedziaa:

Bd zdrowa i szczliwa, siostro kochana, razem z twoim mem, dobrym przewonikiem. Ja wracam do srebrnego czóenka, do zotego wiosa, do moich rybek tczowych i do promieni Soca. Soce tskni za mn okrutnie, a ja za nim.

Lud obra na króla dobrego przewonika. Rzdzi on mdrze i sprawiedliwie. Królowa rusaka miaa dla wszystkich wspóczujce serce, ratowaa kadego, kto potrzebowa pomocy. Za ich rzdów nikt nikogo nie krzywdzi, nie byo wojny, ani zarazy, ani posuchy, ani powodzi, a ziemia rodzia tak obficie, e najstarsi ludzie nie pamitali takiego urodzaju.

KOCIOEK

Na przyzbie maej chatki, na skraju wsi, siedziao dwoje staruszków.

Cóe si tak zafrasowa? — spytaa ona.

Bo myl o tym, e trzeba bdzie sprzeda krow, a al mi jej.

Co, nasz Krasul chcesz sprzeda? Chyba ci co zamroczyo! Karmia nas wasnym mlekiem tyle lat, a teraz na staro, jak ju stracia mleko, chcesz jej si tak odwdziczy?

A czym j wyywimy przez zim? Mymy przecie nie gospodarze, tylko wyrobnicy, wasnego gruntu nie mamy ani zagonka. A nasz gospodarz nie da paszy dla Krasuli.

Staruszka westchna.

Oj, nie da, nie da, to prawda. Odprawi nas, jakemy si zestarzeli i nic go nie obchodzi, e moemy umrze z godu. Jeszcze tak pokrci rachunki na poegnanie, e nie wypaci nam ani gotówki, ani zboa, które nam by winien. „Nic wam si nie naley", powiedzia, ,,a wicej was nie potrzebuj, bo nie macie ju si do pracy". Nasz gospodarz, chocia sam ma tyle krów i owiec, i pola, i ki, nie daby dla Krasuli nawet garci sieczki.

Nie wyrzekaj, ono — uspokaja j m — ale sama widzisz, e musimy sprzeda krow, inaczej padnie nam z godu. Wiele si za ni nie dostanie, ale kupimy sobie cho troch jedzenia na zim.

Ona jeszcze biadaa, nawet troch ez uronia, wreszcie skoczyo si na tym, e m wzi krow na postronek i poszed, eby Krasul sprzeda na jarmarku.

Idzie, idzie, a tu spotyka wdrownego handlarza z workiem na plecach.

Dokd prowadzicie to bydltko, dziadziusiu?

Na sprzeda.

Moe ja bym kupi wasz krow?

Czemu nie, potargujmy.

Mam tu w worku co dobrego, dam wam to za krow — powiedzia handlarz.

Zsun worek na ziemi, rozwiza go, wydoby kocioek na trzech nókach z pazurkami i poda go staruszkowi. Ten obejrza go, opuka i mówi:

Jakby by srebrny, to bym go moe wzi, bo mógbym za niego co kupi. Ale to zwyczajny, elazny kocioek, w dodatku ju zardzewiay ze staroci. Nie mog da krowy za taki grat.

Jak nie, to nie — powiedzia handlarz i chcia wrzuci kocioek z powrotem do worka.

Wtem staruszek usysza, e kocioek mówi do niego cichutko, ale wyranie:

We mnie, we mnie, we mnie...

Dziwy jakie", pomyla. ,,To nie jest zwyczajny kocioek, trzeba go wzi". Odda handlarzowi postronek od krowy, chwyci kocioek i zawróci w stron domu.

Im bliej by chaty, tym wolniej szed, bo si ba, co te ona powie na tak zamian.

Zdziwia si, e wróci tak prdko. ,

Sprzedaem krow po drodze, wic nie miaem po co i na jarmark — powiedzia staruszek.

Duo za ni wzi?

Ten kocioek.

Ale co w kocioku?

Powiedziaem ci, e wziem kocioek, ale nie mówiem, e peny.

Skoro ona pomiarkowaa, jaka to bya zamiana, wpada w rozpacz i gniew.

Czy ty rozum zgubi po drodze? — zawoaa. — Oddae krow za jaki stary kocioek, w którym nie bdziemy mieli co gotowa!