Lee, mu, prdzej do obory, bo wó zdycha!

Nie bój si, nic mu nie bdzie — powiada chop i idzie do obory.

Patrzy: wó udaje chorego, jak mu kozio poradzi.

Chop wycign pug spod przydaszka, wzi koza za rogi, uczepi mu postronek i mówi do parobka:

Zakadaj capa do puga. Dzisiaj on bdzie ora, bo wó chory.

Kozio przeraony takim obrotem sprawy chcia si wyrwa, ale parobek zdzieli go prtem przez grzbiet, zabra w pole i kaza ora.

Co tam byo miechu! Kozio ora, ora, a mu pot kapa z brody, a ledwo poow jednej skibki zaora do poudnia.

W obiad sam gospodarz przyszed z ki od koszenia, eby zobaczy, jak si sprawia cap. Wyprzg go i puci na pastwisko midzy kozy, a sam poszed z parobkiem do chaty je.

Kozio si ba, e po poudniu znów zao go do puga, wic nawet trawki nie szczypn, tylko hop! hop! pobieg na wie, do obory.

Stan nad picym woem, poskroba go delikatnie kopytkiem, popakuje, wzdycha i prosi pokornie:

Meee, przyjacielu najdroszy, woeczku mój liczny! Robiem, com móg, eby ciebie zastpi, bo chciaem, eby sobie odpocz, kochany biedaku. Czy si ju wyspa?

Jeszcze nie — mrukn wó i ziewn.

Dopisz reszt w nocy, a teraz chod ora, mój ty woeczku najmilszy! Ja ju ledwo yj, to taka cika robota.

Mhm — mrukn rozespany wó. — A mówie, e to spacerek.

Otworzy jedno oko, potem drugie. Przecign si i wsta. Taki ju by dobroduszny.

Zdziwia si gospodyni, e wó tak nagle wyzdrowia i poszed ora. Kiedy wieczorem chop wróci od roboty, ona zapytaa go:

Skde ty wiedzia, mu, e wó nie zdechnie i nic mu nie bdzie?

Nie mog ci powiedzie, bo bym zaraz umar.

Te sowa jeszcze bardziej rozciekawiy on. Jak by tu si dowiedzie?

Chop usiad na awie przed chat.

Obok leaa kotka z kocitami. Kiedy si nassay, zacza je uczy:

Pamitajcie, dzieci, e myszy s bardzo czujne. Kiedy czatujecie koo ich norki, siedcie cichutko. A apki i pyszczki dobrze przedtem wylicie, eby was myszy nie zwchay.

Wtem daa jednemu z kociaków klapsa po nosie:

Mruczusiu, nie pij na lekcji, tylko uwaaj, co mówi! Dzi bd was uczy, jak si azi po drzewach i poluje na ptaki. Ale gospodarz na to nie pozwala, wic musimy poczeka, a sobie pójdzie.

Chop wsta i zawoa do ony przez okno:

Id napoi inwentarz. A ty uwaaj, bo kotka si szykuje polowa na ptaki.

Baba patrzy: przecie kotka ley spokojnie. Wic woa za mem:

Skd wiesz?

Nie powiem, bo mi si jeszcze nie chce umiera.

Kobieta z ciekawoci nie moga usiedzie nad obieraniem ziemniaków. Biegaa tu i tam, jakby j co pieko. Jak sekret wycygani?

Przypomniaa sobie, co jej kiedy mówia matka nieboszczka:

Polak zy, póki godny.

Narobia zaraz pierogów z serem, pplaa je mietan, usmaya ca misk jajecznicy ze skwarkami i jeszcze na dodatek kiebasy z cebul. Byo tego jak na dziesi osób, a wszystko tusto omaszczone.

Zastawia peen stó. Porodku staa butelka winiaku wasnej roboty.

Co to, gocie id? — spyta m zdziwiony, kiedy wróci z obory.

Nie gocie, mój Maciusiu, tylko widz, e ci co dolega. Jak si najesz, to ci prdzej przejdzie.

Uwidziao ci si.

Kiedy ja widz, e si odmieni, zrobie si jaki niesamowity. Wci si umiechasz, suchasz czego, jakby powietrze do ciebie gadao.

Chop machn rk:

Co z tego? Nic mi nie jest. wiat jest ten sam i ja na nim ten sam, choroby adnej nie czuj. Ale zje zjem, kiedy daj.

Baba nie daa za wygran. Nalaa kieliszek winiaku, przepia do ma i nu si do niego przymila.

Jedz, mój Maciuniu! Pij, mój Maciuniu! Nieba bym ci rada przychyli, a ty co przede mn skrywasz. Jakbym wiedziaa, czego ci brakuje, to bym wiedziaa, jak pomóc i zaradzi. Co to za sekret?

Juem ci mówi, e jakbym pisn cho sówko, to bym musia zaraz umiera — powiada chop zajadajc ze smakiem. — Nic mi nie brakuje, bd spokojna.

E, ty wci o tym umieraniu... — mówi ona przymilnie, dokadajc mu kiebasy i dolewajc winiaku. — Kady musi raz umrze, to nic takiego. Bye mi wyzna ten sekret, to potem umierajmy razem, eby ci byo weselej.

Syszc te sowa chop a cmokn z zadziwienia:

Ci, ci, jak to mnie oneczka miuje! Z ciekawoci gotowa posa mnie na mier. No dobrze ju, dobrze, tylko wpierw przynie snopek somy ze stodoy i rozó w kcie. Powiadaj, e na somie umiera lej.