A no, spróbuj raz. Jeden kieliszek to tyle co nic.

Wypi jeden, a brat starszy mówi:

Czowiek chodzi na dwóch nogach, nie na jednej.

Wypi drugi, a brat redni mówi:

Koniczyna ma trzy listki, a nie dwa.

Tak od kieliszka do kieliszka, spa mu si zachciao okrutnie. Opar gow o stó i zachrapa.

Bracia tylko na to czekali. Ukradli mu kiesk zotosypk i w nogi! Jeszcze z chaty wynieli wszystko co lepsze.

Ale jaki nabytek, taki uytek. Najstarszy kupi sobie okrt, naadowa do niego peno towarów i pojecha sprzeda je za morze. Okrt rozbi si o skay i zaton, a razem z okrtem uton najstarszy brat ze swoimi towarami.

Drugi kupi dwanacie bryk czterokonnych i take naadowa na nie peno dobytku, osie ledwo go dwigay, a konie ledwo cigny. Jechali lasem, w lesie napadli zbójcy, wszystko zrabowali i drugiego brata zabili.

Tymczasem najmodszy ockn si, patrzy: ani braci, ani kieski, ani nawet kawaka chleba nie ma w chacie — nic!

Zosta mu tylko prom. Pracowa wic na promie. Kto móg, ten mu paci, kto nie móg, tego wióz darmo i tak mu si yo.

Tylko wci teraz sam sobie powtarza: "od wódki rozum krótki, dobrze mi tak!"

Którego wieczora przyszed znajomy starzec i o zachodzie soca stan obok promu. Przewonik ucieszy si, przywita go i opowiedzia, jak i co si stao. A starzec na to:

Same sobie winien! Ale poniewa widzisz, e le zrobi, wic pomog ci jeszcze raz. We t wdk, przyda ci si. Co ni zowisz, to dobrze trzymaj, bo jak ci si wymknie, bdziesz gorzko aowa.

Starzec znikn, zostaa tylko wdka. Miaa wdzisko bursztynowe, srebrny wosie i zoty pywek. A diamentowy haczyk wieci jak gwiazda.

Zanim przewonik zdy zarzuci wdk, haczyk sam skoczy do wody, wosie rozcign si z prdem, pywek si zagbi, a przewonika szarpno co za rk.

Poczu w wodzie szamotanie, wic cignie, cignie, a zgina si bursztynowe wdzisko, ale nie pka. Cignie jeszcze — i wycign pó panny, pó ryby, liczko ma pikne jak ksiyc, a oczka jak gwiazdy.

Dobry przewoniku — prosi pópanna sodkim gosem — wypacz wdk z mojego warkocza! Soce ju zachodzi, a ja bez promieni soca nie mog by rusak.

Mody przewonik wycign j na prom, ale haczyka nie wypltuje. Cho si dziewczyna wyrywa, otula j swoj sukman i trzyma mocno.

Tymczasem ostatni promie soca zagas na wodzie. Rusaka jkna i — dziw nad dziwy! — stoi na promie liczna panienka ubrana jak do lubu. Sukienk ma bia, mirtowy wianuszek we wosach i pery w warkocz wplecione. W rku trzyma star kiesk zotosypk, t sam, któr bracia skradli przewonikowi.

Rusak by nie mog, we mnie za on — mówi panienka i rumieni si jak zorza.

Poszli do kocióka na ssiednim wzgórzu, a tam u otarza czeka ju na nich ksidz, organista zaraz na organach im zagra i w mig byo po lubie.

Id z kocioa do domku przewonika, a tu patrz — drog wdruj sznureczkiem gocie, a gocie!

Przewonik z on uczstowali ich, czym tam mogli, a kiedy gocie mieli si rozej, panna moda potrzsna kiesk i wszystkich zotem obdarowaa.

Odtd przewonik wozi darmo kadego, a biedacy dostawali od niego jeszcze po dukacie. Mia on pracy do, mia!

Kiedy król dowiedzia si o przewoniku, co ma pene kieszenie zotych dukatów, a jednak rk nie auje i wozi ludzi na promie, pomyla sobie:

To rzecz niesychana. Ilu mam w kraju bogatych wielmoów i panów, aden by si tak nie trudzi dla innych ludzi ani nie rozdawaby im darmo swego zota. Musz na wasne oczy obejrze to dziwo”.

Kaza zaoy do zoconej poszóstnej karety i wie si do promu.

A tam wanie ona przewonika podlewaa swój ogródek przy chacie. Zobaczy j król i serce mu zabio, rozmiowa si od razu w piknej onie przewonika. Zawoa na ni z okna karety, ale ona rzucia polewaczk i jak gobka do gobnika, tak furkna do chaty.

W tej samej chwili wiatr powia po caej krainie, a z kraców wiata przylecia cie jak czarny sup od ziemi a do nieba. Soce si zamio i gaso, gaso powoli — a zgaso. Na czarnym niebie zapaliy si gwiazdy.

Umilky ptaki strwoone, psy zawyy we wsi, a konie królewskie sposzyy si i byyby utopiy w rzece zocist karet razem z królem, gdyby nie przewonik. Skoczy miao przed konie, chwyci pierwsz par przy pyskach i zatrzyma — taki to by osiek!