Siada na awie i zacza paka.

Wtem kocioek, który sta przed ni na stole, poprosi cichutko :

Wyczy mnie, wyczy mnie, wyczy mnie...

Przestaa paka, ze zdziwienia szeroko otworzya oczy, potem skoczya po szmatk, nagarna na ni popiou spod blachy i zacza czyci kocioek. Tara go, tara, a bysn jak srebrny. Wtedy powiedzia:

Skocz, skocz, skocz...

Dokd skoczysz, kochany kocioku?

Skocz do bogatego gospodarza i przynios to, czego wam potrzeba.

Zeskoczy ze stou, przesadzi próg — i hop! hop! hop! pobieg bokiem gocica, wzdu rowu.

Bogata gospodyni wanie zamiesia sodkie, tuste ciasto na koacze, a ono tak uroso, e chciao wykipie z dziey. Rozgldaa si wic po kuchni za jakim naczyniem, do którego mogaby cz ciasta przeoy.

Tymczasem kocioek wskoczy cichutko do kuchni i stan obok dziey. Gospodyni popatrzya na niego i zastanowia si. „Czyj to taki zgrabny, byszczcy kocioek? Nie mój, to pewne. Kto go tu wida postawi i zapomnia zabra. Ale to nic, wezm go sobie, bo mi si przyda. Nikt tego przecie nie widzi".

Naoya peno ciasta do kocioka i odwrócia si, eby wymie ar z pieca. Kocioek zamrucza cichutko:

Skocz, skocz, skocz... — i wyskoczy z kuchni na podwórze, z podwórza na gociniec, a gocicem hop! hop! hop! przycwaowa do chatki biedaków.

Przeskoczy próg i stan.

Patrz, mu, co kocioek nam przyniós — zawoaa staruszka i klasna w rce. — Skd on to wzi? Chyba gospodyni przypomniaa sobie o nas i przysaa nam cz swojego ciasta, ona zawsze pieka wyborne koacze.

Staruszek zabra si zaraz do rozpalania w piecu, eby ona moga ciasto upiec. Dawno nie jedli takich pysznoci.

Bogata gospodyni baa si gniewu ma, wic nie powiedziaa mu, e zjawi si tajemniczy kocioek i uciek z ciastem.

Nazajutrz rano, skoro wit, kocioek zeskoczy z póki, stan obok óka i poprosi staruszk:

Wyczy mnie, wyczy mnie, wyczy mnie!

Staruszka tak go wypucowaa szmatkami, e byszcza jeszcze pikniej ni za poprzednim razem. Kocioek zawoa:

Skocz! Skocz! Skocz!

Dokd skoczysz, kochany kocioku?

Skocz do bogatego gospodarza i przynios, czego wam potrzeba.

Przesadzi próg i hop! hop! hop! pobieg skrajem gocica.

U gospodarza po caym podwórzu rozlegay si miarowe uderzenia cepów, to parobcy mócili pszenic na klepisku. Sam gospodarz wysypia si jeszcze pod pierzyn, ale oni zdyli ju namóci tyle zboa, e nie mieli gdzie go zsypywa.

Kocioek wskoczy cichutko i stan pod cian stodoy. Wyd si, napcznia i zrobi si wielki jak piec.

Patrzaj no — zawoa jeden z parobków — lepi bylimy, czy co, emy tego kota nie widzieli? Martwimy si, gdzie sypa, a tu stoi kocio wielki jak byk i czeka.

Nasypali do kota pszenicy po brzegi i zabrali si z powrotem do mocki. Kocio mrukn sam do siebie:

Skocz, skocz, skocz...

Wyskoczy ze stodoy za plecami mocarzy i pobieg do chaty biedaków.

Staruszkowie czekali na powrót kocioka i spodziewali si czego dobrego. Ale kiedy wtoczyo si na ich podwórko olbrzymie kotlisko, a im dech zaparo z wraenia. Staruszek wspi si na palce, zajrza do rodka i zawoa:

Peen pszenicy, najdorodniejszej pszenicy! To chyba nasz gospodarz przypomnia sobie, e nam nie wypaci ordynarii i przysya j teraz.

Jego ona miaa si z radoci. Wiedziaa, e przez ca zim nie zaznaj godu.

Kiedy go oprónili, kocioek zrobi si znowu may i grzecznie wskoczy na pók.

Parobcy bali si gospodarza, wic mu si nie przyznali, e tajemniczy kocio wyniós cz pszenicy.

Na trzeci dzie rano staruszka ju nie czekaa, a kocioek poprosi, eby go wyczycia. Zaledwie wstaa, tara go szmatkami poty, a zabysn jak ksiyc w peni.

Kocioek zawoa wesoo:

Skocz! Skocz! Skocz!

Dokd skoczysz, kochany kocioku?

Skocz do bogatego gospodarza i przynios, czego wam potrzeba.

Przesadzi próg i pobieg tak prdko, e zakurzyo si za nim na gocicu.

Gospodarz by sam w swojej izbie. Zamkn drzwi na zasuw, ale zapomnia zamkn dokadnie okno i zostawi je uchylone. Siedzia na awie i liczy swoje pienidze.

Tylu zodziei krci si po wiecie, lepiej zoto zakopa noc nic nikomu nie mówic, nawet onie, bo rozgada. Ale w czym zakopa? Póki byo pod ókiem, mogem je trzyma w skrzynce zamknitej na kódk, ale w ziemi skrzynka zgnije".

Tymczasem kocioek uchyli okno szerzej, wskoczy cicho do izby i stan na awie obok gospodarza. Kiedy ten go spostrzeg, zdziwi si bardzo. ,,Skd on si tu wzi?", zastanawia si. „Ja takiego kocioka nie miaem. Ale to nic, e nie mój. Wezm go sobie, bo mi si przyda".

Podczas gdy gospodarz sypa do niego zote monety, kocioek ani drgn. Ale kiedy poczu, e jest peny po brzegi, brzkn pienidzmi i zawoa: