I gospodarz opowiedzia onie, jak pastuszek zmusi go do taca i tak zmczy, e on ledwo ducha nie wyzion.

Gospodyni wysuchaa, pomylaa i mówi:

Ach, rozum chyba zgubie po drodze, czy co! Po co tak taczye, po co dae si pogania jak baran? Mnie by taki pastuch nie zmusi do tego, ebym .miaa mu taczy, jak on mi zagra! Niech no tylko przyjdzie, a zaraz mu ka gra. Wtedy si pokae, kto tu rzdzi.

Gospodarz prosi on:

Kiedy sobie ju tak umylia, to mnie lepiej przywi przedtem w skrzyni na strychu, ebym nie taczy z tob razem. Mnie starczy tej zabawy, com mia na pastwisku. Ledwo chodz.

Ona si zgodzia. Wytaszczya po drabinie wielk skrzyni na strych. Gospodarz wlaz do skrzyni, a ona przywizaa j do belki. Sama zlaza do izby i czeka, doczeka si nie moe, kiedy parobek wróci z pola.

Wieczorem, zaledwie Iwan przyprowadzi owce z pastwiska, gospodyni pyta:

Czy to prawda, e masz tak fujark, co jak na niej zagrasz, to kady musi taczy?

Prawda.

No to zagraj! Jeeli i ja zatacz — wypacimy ci, co zarobi. Ale jak nie zatacz, to ci wypdzimy bez grosza.

Dobrze — powiada Iwan. — Niech wam bdzie, jak chcecie. Wyj fujark zza pazuchy i zacz gra. Gospodyni zabraa si tymczasem od razu do wyrabiania ciasta. Nie moga si jednak powstrzyma i z miejsca pucia si w taniec. Taczy, taczy, a z rki do rki przerzuca kawa ciasta. Oj, widok to by, ludzie moi!

Iwan gra coraz prdzej, coraz goniej, a gospodyni coraz prdzej nogami drobi, okrca si i podskakuje, ciasto przerzucajc.

Gospodarz na strychu take usysza granie fujarki. Zacz przebiera w skrzyni nogami, pokrca si tu i tam. Ciasno mu byo, gowa wci up! o wieko, a obcasy tup! o ciank skrzyni. Rzuca si, rzuca, wreszcie sznur si oberwa, skrzynia si przewrócia i gospodarz wybi wieko gow.

Wyskoczy ze skrzyni i dalej taczy po strychu. Puci si w przysiady, w przytupy, wreszcie zjecha po drabinie i wtoczy si do izby.

Hej, ha, dalej w tan, to do pieca, to od pieca, a z podogi drzazgi lec! Tacz, skacz gospodarze, coraz prdzej tacz razem!

Tymczasem Iwan wychodzi na ganek, zagra na schodeczku, zbiegy si owieczki. Gospodarze na podwórku tacz z krow, z koniem, z Burkiem, tacz owce i barany, nawet kury poszy w tany.

Na fujarce im przygrywa, gospodyni ledwo ywa, ledwo dysz gospodarze, a tacuj, jak on kae.

Podszed Iwan do wrót, zaraz wyjdzie na drog — wszyscy za nim. „Oj, le", myli gospodyni i nu prosi:

Iwanie, Iwanku, przesta gra, nie wychod na podwórze! Nie zawstydzaj mnie przed ssiadami! Uczciwie si z tob porachujemy, wypacimy ci zarobek co do grosza. Tylko przesta gra, parobeczku kochany, schowaj fujark.

Co to, to nie — mówi Iwan. — Niech wam si przyjrz dobrzy ludzie, niech si pomiej. Niech i oni maj zabaw.

Wyszed za wrota i zagra jeszcze goniej. A gospodarz z gospodyni i krowy, i owce, i kury — wszyscy wytoczyli si na drog i taczyli tam jeszcze skoczniej. Obracaj si, przysiadaj, podskakuj a mio.

Zbiega si caa wie. Starzy i modzi miej si, palcami ich sobie pokazuj i sami tacz, a si droga kurzy!

Gra Iwan, gra, póki wie chciaa taczy. Potem odebra zarobione pienidze i wróci do rodziców.

A gospodarz z gospodyni schowali si do izby. Siedz tam i nie maj odwagi pokaza si ludziom na oczy.

KOZA Z DZWONKIEM

Chop da swojej kozie srebrny dzwoneczek. Koza posza pochwali si nim caemu wiatu.

Skakaa, biegaa, gow trzsa, a dzwonek dzwoni i dzwoni.

Przysza koza pod sam las. Zobaczya krzaki tarniny. Chciaa si midzy nimi przecisn. Tarnina j ostrzegaa:

Obejd dookoa, bo mam ostre kolce.

Ale koza bya uparta. Wlaza midzy ciernie. Zaczepia o nie rzemyczkiem, na którym wisia dzwonek. Dzwonek zsun si kozie z szyi i zawisn na kolcu.

Koza si rozgniewaa, brykna i zacza, becze ze zoci:

Beee, beee, ty tarnino, dlaczego zabraa mi dzwonek? Oddaj zaraz.

Sama go tu powiesia, to i sama zdejm — odpowiedziaa tarnina.

To ty taka! — zawoaa koza. — Czekaj, znajd na ciebie sposób. Posza do piy.

Beee, beee, pio kochana, poratuj mnie. Tarnina zabraa mi srebrny dzwonek i nie chce mi go odda. Przepiuj j, niech si przewróci.