Na drugi dzie rano Kotura da jej surowe skóry jelenie do wyprawienia i uszycia, a sam poszed polowa w tundrze.

Tymczasem przysza staruszka i poprosia dziewczyn, eby wyja to, co jej wpado do oka. Ale dziewczyna nie chciaa pomóc i staruszka posza sobie.

Kotura wróci i rozgniewa si znowu, e skóry s twarde i odzie le uszyta. Wypdzi dziewczyn z jurty. Nie wiadomo, co si z ni stao — przepada.

Zawierucha nie ustawaa.

Starzec czeka, czeka, wreszcie posa do Kotury najmodsz, ukochan swoj córk.

Dziewczyna wysza z jurty, pchna sanki pod wiatr i posza za nimi. A zadymka wyje, szarpie, chce zwali j z nóg, olepi i zabi.

Dziewczyna idzie i przypomina sobie, co ojciec mówi, sowo po sowie.

Wicher rozwizuje jej rzemyczki, wgryza si pod futro — dziewczyna nie zatrzymuje si, eby je zawiza, nieg pcha si do butów i mrozi jej nogi — dziewczyna nie przystaje, eby go wysypa. Brnie przez zaspy, idzie i idzie.

Napotkaa wielk gór. Wesza na ni, pchajc przed sob sanki. Na górze przystana, zawizaa rzemyczki i wysypaa nieg. Przylecia ptaszek i usiad jej na ramieniu. Dziewczyna pogadzia jego piórka i ogrzaa go oddechem. Ptaszek odlecia, ona siada na sanki i zjechaa prosto przed jurt Kotury.

Wesza do jurty. Nic nie tkna, tylko usiada i czekaa.

Wtem kto uchyli skór u wejcia i ukaza si mody olbrzym. Popatrzy na dziewczyn i zapyta:

Skd przysza? Czego tu chcesz?

Ojciec przysa mnie do ciebie.

Po co?

Kaza mi poprosi ciebie, eby wstrzyma zamie. Jeeli tego nie zrobisz, to wymr wszyscy ludzie w naszej osadzie.

Rozpal ogie i ugotuj miso — rozkaza Kotura. — Godny jestem. A i ty, widz, nic nie jada jeszcze.

Dziewczyna prdko ugotowaa miso. Olbrzym najad si, da dziewczynie je, a poow misa kaza jej odnie do ssiedniej jurty.

Dziewczyna wzia niecuk z misem i wysza. A zawierucha wyje dokoa, nieyca sypie — nie wida nic. Dokd i? Gdzie szuka tamtej jurty? Dziewczyna postaa, pomylaa — i posza przed siebie.

Wtem przyfrun ten sam ptaszek, co to przylecia do niej na górze. Zatrzepota skrzydekami tu przy jej twarzy, jakby j woa za sob. Dziewczyna posza za ptaszkiem. Gdzie ptaszek leci, tam i ona idzie.

Sza, sza przez zaspy, a tu z boku zamigotaa jej jaka iskierka. Ucieszya si i posza w t stron, mylaa, e to jurta.

Podesza blisko — nie wida jurty, tylko pagórek pod niegiem. A ten pagórek dymi.

Dziewczyna obesza go dokoa, trcia nog — osypa si nieg i zobaczya wejcie. Wyjrzaa stamtd siwa staruszka i zapytaa:

Co ty za jedna? Czego tu chcesz?

Babciu, przyniosam miso. Kotura mi kaza odda je wam.

Kotura kaza? No to daj. A sama poczekaj na dworze. Stoi dziewczyna przed pagórkiem i czeka.

Wreszcie znów otworzyo si wejcie, wyjrzaa staruszka i oddaa jej niecuk. Co w niej byo, ale dziewczyna nic nie ruszaa, tylko zawrócia do jurty Kotury.

Gdzie chodzia tak dugo ? — zapyta Kotura. — Znalaza staruszk ?

Znalazam.

Oddaa jej miso?

Oddaam.

Poka niecuk. Zobacz, co ci daa za to.

Kotura zajrza do niecuki, a tam byy noe, skrobaki, midlarki, wszystko, czego potrzeba do wyprawienia skór. Byy te stalowe igy.

Rozemia si Kotura i powiedzia:

Dostaa wiele poytecznych rzeczy! Wszystko to ci si przyda.

Na drugi dzie rano Kotura wsta, przyniós do jurty surowe skóry jelenie. Kaza dziewczynie wyprawi je i uszy dla niego ubranie, kapce futrzane i rkawice.

Jak dobrze uszyjesz, to ci wezm za on — powiedzia. Poszed. Dziewczyna zabraa si do roboty. Teraz dopiero przyda jej si podarek staruszki: miaa wszystkie potrzebne narzdzia.

Jednak nie sposób tyle zrobi przez jeden dzie, ile kaza Kotura, choby si miao najlepsze narzdzia. Ale dziewczyna nie tracia czasu na rozmylania nad tym, czy zdy, tylko pracowaa ze wszystkich si.

Wygniata skóry, skrobie, kraje, szyje. Robi, co moe.

Wtem staje u wejcia staruszka i mówi:

Pomó mi. Co mi wpado do oka i nie mog sama tego wyj.

Dziewczyna nie powiedziaa: „nie mam czasu", tylko odoya robot na bok i wyja pyek z oka staruszki. Poznaa przy tym, e to ta sama stara kobieta, do której odnosia miso.