Mil podmorskiej eglugi 4 страница

– Przyszlicie – mówi, wpuszczajc ich do rodka, a Étienne dotyka domi jej twarzy. – Przyszlicie…

 

Dziewczyna

W e r n e r u p o r c z y w i e o n i e j m y l i. Dziewczyna z bia lask, dziewczyna w szarej sukience, dziewczyna utkana z mgy. Aura niezwykoci otaczajca pltanin wosów, nieustraszony krok. Zagnieda si w mózgu Wernera, staje si ywym sobowtórem martwej dziewczynki z Wiednia, która przeladuje go kadej nocy.

Kim jest? Córk Francuza nadajcego transmisje radiowe? Wnuczk? Dlaczego starzec naraa j na takie niebezpieczestwo?

Grupa pelengacyjna Volkheimera wyjeda poza miasto, kry po wioskach wzdu rzeki Rance. Wydaje si pewne, e transmisje maj zwizek z atakami partyzantów i e zdrada Wernera wyjdzie na jaw. Myli o przystojnym pukowniku w bufiastych spodniach; myli o starszym sierancie o woskowej cerze, który obserwowa go uwanie znad gazety. Czy ju wiedz? Czy Volkheimer wie? W domu dziecka byway noce, gdy Werner i Jutta spogldali przez okno na poddaszu i modlili si, by w kanaach wyrós lodowiec, ruszy przez pola, otoczy zabudowania kopalni, zmiady wiee wycigowe, zrówna wszystko z ziemi, a oni obudzili si rano w zupenie nowym wiecie. Wanie takiego cudu potrzebuje teraz Werner.

Pierwszego sierpnia do Volkheimera przychodzi porucznik. Mówi, e na pierwszej linii rozpaczliwie brakuje onierzy. Potrzeba kadego, kto nie jest niezbdny do obrony Saint-Malo. da przynajmniej dwóch ludzi. Volkheimer po kolei patrzy na czonków swojej grupy. Bernd jest za stary. Tylko Werner potrafi naprawia sprzt radiowy.

Neumann Pierwszy. Neumann Drugi.

Po godzinie obaj siedz w tylnej czci ciarówki, trzymajc karabiny midzy nogami. Neumann Drugi ma tak min, jakby nie patrzy na dawnych towarzyszy, tylko spdza ostatnie godziny na ziemi. Jakby sta na czarnym rydwanie, który za chwil zjedzie strom drog w otcha.

Neumann Pierwszy unosi rk, która nie dry. Jego usta s pozbawione wyrazu, ale Werner widzi rozpacz w zmarszczkach w kcikach oczu.

– W kocu aden z nas tego nie uniknie – mruczy Volkheimer, gdy ciarówka odjeda.

Tego wieczoru Volkheimer jedzie oplem na wschód nadbrzen drog prowadzc w stron Cancale. Bernd zanosi pierwszy odbiornik na pagórek w polu, Werner obsuguje drugi z tyu ciarówki, a Volkheimer siedzi za kierownic, opierajc o ni ogromne kolana. Daleko na morzu wida pomienie – moe to ponce okrty? Na niebie mrugaj gwiazdy. O drugiej dwadziecia w nocy Francuz zacznie znowu nadawa i Werner bdzie musia wyczy odbiornik albo udawa, e syszy tylko biay szum. Zakryje doni miernik sygnau. Jego twarz bdzie cakowicie nieruchoma.

 

May domek

É t i e n n e m ó w i , e nie powinien by pozwoli, by bratanica uczestniczya w konspiracji. Nigdy nie powinien jej naraa na takie niebezpieczestwo. Powtarza, e nie wolno jej ju wychodzi na dwór. Niemiec przeladuje Marie-Laure w koszmarnych snach, jest wysokim na trzy metry krabem na dugich cienkich nogach, szczka szczypcami i szepce jej do ucha: Tylko jedno pytanie.

– Co z chlebem, stryju?

– Ja po niego pójd.

Rankiem czwartego i pitego sierpnia Étienne stoi w drzwiach frontowych, mruczc pod nosem, po czym otwiera bram i wychodzi. Wkrótce potem dwiczy dzwonek pod stoem na drugim pitrze; Étienne wraca, rygluje bram i stoi w sieni, oddychajc ciko, jakby stawi czoo tysicom niebezpieczestw.

Nie maj prawie nic do jedzenia poza chlebem. Suszony bób. Jczmie. Mleko w proszku. Kilka ostatnich konserw z warzywami madame Manec. Myli Marie-Laure pdz niczym ogary, stale zastanawia si nad tymi samymi pytaniami. Najpierw andarmi dwa lata temu: Mademoiselle, czy pani ojciec wspomina o czym konkretnym? Póniej kulejcy starszy sierant o martwym gosie: Po prostu mi powiedz, czy twój ojciec co ci zostawi albo rozmawia z tob o czym, co wióz z polecenia muzeum, w którym pracowa!

Ojciec odszed. Madame Manec odesza. Marie-Laure pamita gosy ssiadów z Parya, gdy stracia wzrok: Chyba ciy na nich kltwa. Próbuje zapomnie o strachu, godzie, pytaniach. Musi y jak limak, chwila po chwili, centymetr po centymetrze. Ale szóstego sierpnia, siedzc na kanapie w gabinecie Étienne’a, czyta mu nastpujce zdania: Czy wobec tego nie opuszcza pokadu „Nautilusa” od czasu do czasu? Ile to razy mijay cae tygodnie, w czasie których bywa w ogóle niewidzialny. Có wtedy robi? Moe – gdy ja go posdzaem o mizantropi – dokonywa owych tajemniczych czynów, których dotychczas nie dane mi byo si domyli?17

Marie-Laure zamyka ksik.

– Nie chcesz si dowiedzie, czy tym razem uciekn? – pyta Étienne, ale Marie-Laure powtarza w mylach dziwne zdania z trzeciego listu ojca, ostatniego, który otrzymaa:

Pamitasz swoje urodziny? Kiedy si budzia, na stole zawsze stay dwie rzeczy. Przykro mi, e wszystko tak si potoczyo. Jeli kiedykolwiek zechcesz zrozumie, zajrzyj do domu Étienne’a, do rodka. Wiem, e postpisz susznie. Chocia auj, e podarunek nie jest lepszy.

Mademoiselle, czy pani ojciec wspomina o czym konkretnym?

Moglibymy obejrze rzeczy, które ze sob przywióz?

Mia w muzeum wiele kluczy.

Nie chodzi o nadajnik. Étienne si myli. Niemiec nie interesowa si radiem. Mia na myli co innego, o czym jego zdaniem moga wiedzie tylko Marie-Laure. I dowiedzia si tego, czego chcia. Odpowiedziaa na jego najwaniejsze pytanie.

Po prostu gupi model Saint-Malo.

Wanie dlatego odszed.

Zajrzyj do domu Étienne’a.

– Co si stao? – pyta stryjeczny dziadek.

Do rodka.

– Musz odpocz – oznajmia Marie-Laure, po czym wspina si schodami, pokonujc po dwa stopnie naraz, zamyka drzwi swojej sypialni i dotyka palcami miniaturowego miasta. Osiemset szedziesit pi budynków. Tu, w pobliu naronika, stoi wysoka, wska kamienica przy rue Vauborel numer 4. Palce Marie-Laure przesuwaj si w dó wzdu fasady, znajduj wgbienie we frontowych drzwiach. Naciska palcem guzik i wyjmuje dom z uchwytu. Potrzsa nim, lecz nic nie syszy. Ale adne domy nie wydaway dwików, gdy nimi potrzsaa, prawda?

Chocia palce Marie-Laure dr, rozwizanie zagadki nie zajmuje jej duo czasu. Trzeba obróci komin o dziewidziesit stopni, wysun deseczki tworzce dach i ju.

Czwarte drzwi, potem pite, a w kocu dochodzi si do trzynastych, malekich, nie wikszych od buta.

Skd pan wie, e naprawd tam jest? – spytay dzieci.

Trzeba wierzy w t opowie.

Marie-Laure obraca domek do góry nogami. Na jej do spada may kamyk w ksztacie gruszki.

 

Liczby

B o m b o w c e a l i a n t ó w b u r z dworzec kolejowy. Niemcy niszcz urzdzenia portowe. Z chmur wylatuj samoloty i po chwili znowu si w nich kryj. Étienne syszy, e do Saint-Servan przybywa mnóstwo rannych Niemców, e Amerykanie zdobyli Mont Saint-Michel, pooone zaledwie czterdzieci kilometrów od Saint-Malo, e wyzwolenie to kwestia dni. Dociera do piekarni dokadnie w chwili, gdy madame Ruelle zamyka drzwi. ona piekarza wprowadza go do rodka.

– Chc zna pooenie dzia przeciwlotniczych. Dokadne wspórzdne. Poradzi pan sobie z tym?

Z piersi Étienne’a wyrywa si jk.

– Opiekuj si Marie-Laure. Dlaczego nie pani, madame?

– Nie znam si na mapach, Étienne. Minuty, sekundy, deklinacja magnetyczna? To pan jest specjalist od takich rzeczy. Musi pan po prostu odnale baterie, ustali ich pooenie i nada wspórzdne.

– Bd musia chodzi po miecie z kompasem i notatnikiem. Nie ma innego sposobu. Rozstrzelaj mnie.

– Znajomo dokadnego pooenia dzia jest bardzo wana. Niech pan pomyli, ilu ludziom moe to ocali ycie. I musi pan to zrobi dzi wieczorem. Kr plotki, e jutro Niemcy internuj wszystkich mieszkaców miasta w wieku od osiemnastu do szedziesiciu lat. Sprawdz dokumenty i kady mczyzna zdolny do noszenia broni, kady mogcy uczestniczy w ruchu oporu zostanie uwiziony w forcie National.

Piekarnia si koysze, Étienne’a oplataj pajczyny, owijaj si wokó jego nadgarstków i ud, przy kadym ruchu pal jak poncy papier. Z kad chwil jest coraz bardziej skrpowany. Dwiczy dzwonek nad drzwiami piekarni i kto wchodzi do rodka. Madame Ruelle przybiera obojtny wyraz twarzy; dzieje si to tak nagle, e przywodzi na myl zatrzaskujc si przybic rycerskiej zbroi.

Étienne kiwa gow.

– Dobrze – mówi madame Ruelle i wsuwa mu bochenek pod pach.

 

Morze Ognia

S k a d a s i z s e t e k f a s e t. Marie-Laure wielokrotnie podnosi kamie, po czym natychmiast go odkada, jakby pali jej palce. Aresztowanie ojca, zniknicie Huberta Bazina, mier madame Manec – czy móg by przyczyn wszystkich nieszcz? Syszy wiszczcy gos pachncego winem doktora Geffarda, który mówi: Scytyjska królowa moga taczy przez ca noc, noszc go na piersi. Mogy si toczy o niego wojny.

Waciciel kamienia bdzie y wiecznie, ale na wszystkich, których kocha, spadnie deszcz nieszcz.

Rzeczy to tylko rzeczy. Banie to po prostu banie.

Z pewnoci Niemiec szuka wanie tego kamyka. Powinna otworzy okiennic i wyrzuci go przez okno. Da go komu innemu, komukolwiek. Wymkn si z domu i cisn kamie do morza.

Étienne wchodzi po drabinie na poddasze. Sycha, jak stpa po deskach na górze i wcza nadajnik. Marie-Laure wkada kamie do kieszeni, podnosi miniaturk domu i przechodzi przez korytarz. Ale zatrzymuje si, nim dociera do szafy. Ojciec musia wierzy, e kamie jest prawdziwy. Czy w innym przypadku skonstruowaby tak skomplikowan skrytk? Z pewnoci chcia ukry kamie w Saint-Malo z obawy, e moe zosta skonfiskowany, gdy bdzie z nim jecha z powrotem do Parya. Moe wanie dlatego zostawi córk u stryja?

Musi przynajmniej wyglda jak brylant wart dwadziecia milionów franków. Na tyle wiarygodnie, by przekona ojca. A skoro wydaje si prawdziwy, co zrobi stryj, gdy Marie-Laure pokae mu kamie? Jeli powie, e powinni go wrzuci do oceanu?

Syszy gos chopca w muzeum: Kiedy ostatni raz widziaa, jak kto wrzuca do morza pi wie Eiffla?

Kto by si z nim rozsta z wasnej woli? A kltwa? A jeli jest prawdziwa? Co si stanie, jeli Marie-Laure da stryjowi brylant?

Ale kltwy nie istniej. Ziemia to tylko magma, kontynenty, oceany. Grawitacja i czas. Prawda? Zaciska pi, wchodzi do swojego pokoju i wkada kamie z powrotem do miniaturowego domku. Wsuwa na miejsce trzy deseczki tworzce dach. Przekrca komin o dziewidziesit stopni. Wsuwa domek do kieszeni.

Jaki czas po pónocy zaczyna si wspaniay przypyw, najwiksze fale docieraj do podstawy murów obronnych; wzburzone, zielonkawe morze pokrywaj awice piany owietlonej przez ksiyc. Marie-Laure budzi si, syszc Étienne’a pukajcego do drzwi sypialni.

– Wychodz.

– Która godzina?

– Prawie wita. Nie bdzie mnie tylko przez godzin.

– Dlaczego musisz wyj?

– Lepiej, eby nie wiedziaa.

– A godzina policyjna?

– Zaatwi to szybko.

Marie-Laure przez cztery lata nigdy nie widziaa, by stryjeczny dziadek robi co szybko.

– A jeli zacznie si bombardowanie?

– Ju prawie wita, Marie. Powinienem wyj, gdy jest jeszcze ciemno.

– Czy Amerykanie bd strzela do domów, stryju? Kiedy przyjd?

– Nie bd strzela do domów.

– Prdko wrócisz?

– Prdko jak jaskóka. Poó si, Marie-Laure, a kiedy si obudzisz, bd ju w domu, zobaczysz.

– Mogabym ci troch poczyta? Nie chce mi si spa. Jestemy ju tak blisko koca.

– Poczytasz mi, jak wróc. Skoczymy razem.

Marie-Laure próbuje si uspokoi, oddycha wolniej. Próbuje nie myle o maym domku lecym pod poduszk i straszliwym brzemieniu w rodku.

– Czy kiedy aowae, e tu przyjechaam, Étienne? – szepce Marie-Laure – e zostaam z tob i madame Manec, a wy musielicie si mn opiekowa? Czy kiedykolwiek czue, e sprowadziam przeklestwo na twoje ycie?

– Jeste najlepsz rzecz, jaka kiedykolwiek pojawia si w moim yciu, Marie-Laure – odpowiada bez wahania i ciska jej do obiema rkami.

Co zdaje si narasta w ciszy, przypyw, ogromna fala, ale Étienne mówi po raz drugi:

– Poó si, a kiedy si obudzisz, bd ju w domu.

Marie-Laure liczy jego kroki na schodach.