Chop podrapa si w gow.
Moe to by. Ale jak je wypatrzy ? I jak je wygna z chaupy?
Przyuwamy pilnie, moe je zdybiemy — mówi ona. — Bo e s u nas takie biedoroby, to pewne. Posadziam w sadku kapust, to mi j zaraz zryy winie ssiada. Bieliam pótno na ce, to mi je kto ukrad. Dlaczego kad bied co nagna zawsze prosto na nas? Nawet dym od jakiego czasu nie idzie u nas do komina, tylko si wraca na izb. Wszystko na zo.
Wystara si raz ten chop o bochenek chleba i kawaek soniny na niedziel. Przyniós je dzieciom i z tej radoci zacz im przygrywa na skrzypkach.
A muzykant by z niego nie lada. Za lepszych czasów ho! ho! jak to on umia wygrywa! Nikt tak nie potrafi w caej okolicy. Ale z tej biedy odechciao si nieborakowi gra i skrzypki ze smyczkiem wisiay na koku nieme.
Teraz, kiedy zagra po wieczerzy, dzieci najedzone zeskoczyy z awy, wziy si wesoo pod boki i dalej w taniec.
Tacz, przytupuj... wtem ojciec patrzy: kto to z jego dziemi taczy? Powyaziy skdsi stwory-niestwory, rce maj dugie jak pajcze nóki, szyje cienkie, pyszczki gadkie i zoliwe. A tyle ich si wyroio i tak si krc, e ich nikt nie zliczy.
Domyli si biedak, e to wanie te ludki biedoroby, o których ona opowiadaa. Przesta gra i wypatrywa, co te one zrobi, dokd pójd.
A psoty niecnoty zakrciy si, zakotoway i popychajc jedne drugie ucieky pod piec niby robactwo jakie.
Ehe! kiedy ju wiem, gdzie mieszkacie, to si was jako pozbd, niedojady!", pomyla chop.
Doczeka si, a dzieci posny, usiad przy piecu i pyta pógosem:
Ludki, a moe wam ciasno, moe wam le pod piecem?
Nie, wcale nam nie ciasno — piszcz ludki biedoroby. — Dobrze nam tu, wygodnie. Zmieciymy si wszystkie.
Chop wycign roek od tytoniu i pyta dalej:
A w ten roek bycie si zmieciy?
Oho, jeszcze jak! — odpowiadaj.
Chciabym to widzie, pokacie — mówi chop i podtyka roek pod piec. — No, i gdzie jestecie? Jeszcze pod piecem?
Cienkie gosiki odpowiadaj:
Tu! Tu! Jestemy ju wszystkie w twoim roku i zmieciymy si.
Wszystkie? Pod piecem nie zosta ani jeden?
Ani jeden. Wszystkie tu jestemy. Wszystkie!
Chop tylko na to czeka. Zamkn mocno pokrywk, poszed do opuszczonego myna i wsun roek pod ciki kamie myski.
Siedcie tu do skoczenia wiata, nie chc was! I wróci do domu.
Od tego dnia wszystko mu si odmienio, wszystko zaczo si udawa. Pracowa wicej ni inni, wic kiedy biedoroby przestay mu dokucza, gospodarka polepszaa si u niego z miesica na miesic.
Mia ju i winki, i krow, i par woów, i ziarna do a do nowego. Obsprawi ca rodzin, ubrani byli teraz cao i dostatnio, a si ssiedzi dziwili.
A by tam jeden ssiad bogaty, najbogatszy w caej wsi, ale zazdrosny. Nie móg si uspokoi, kiedy komu innemu dobrze si powodzio. Chciaby widzie dookoa samych ndzarzy, a on jeden, eby mia wszystko i niechby mu si inni kaniali. Zreszt próniak to by i chcia y z gotowego. Co mia, to po rodzicach, ale sam niczego nie przyczyni.
Kiedy si ten zazdronik przekona, e tamten biedak przesta by biedakiem i ma si nie gorzej ni on sam, wci go podglda, skd si to bierze. Ale nie odgad przyczyny.
Poszed raz do niego i zacz go zagadywa to tak, to siak, eby z niego wycign, jak to on si dorobi.
Bo ja com mia, to i mam — powiada — a tobie wci co przybywa.
To dlatego, e pracuj od rana do nocy i nie auj rk — powiedzia tamten. — Ot i caa tajemnica.
No, a przedtem mniej pracowae ?
Nie, nie mniej, ale mi przeszkadzay ludki biedoroby. Rozpleniy mi si w izbie i wszystko mi psuy, do wszystkiego si mieszay. Jakem si ich pozby, to i biedy si pozbyem.
Jake to zrobi?
Zwabiem je do roka, a potem zamknem pokrywk mocno i wsadziem roek pod kamie myski w tym opuszczonym mynie, co stoi nad wyschnitym .strumieniem.
I one tam siedz?
Pewno siedz, bo nie wróciy.
To sprytnie wymyli — pochwali bogaty ssiad. — No, na mnie czas, zostawaj zdrów.